Bośnia i Hercegowina . Kraj nieziemsko czystej wody, stacji benzynowych, VW Golfów w wersji I, II i III, ciasteczek 'Plazma', arbuzów i pięknych krajobrazów. Tuzla, Banja Luka, Blagaj, Počitelj, Wodospady Kravica, Mostar i Sarajewo w 7 dni. Niestety to o jakieś 2 dni za mało, ale i tak udało nam się wiele zobaczyć oraz przywieźć cudowne wspomnienia i osobny album poświęcony fotografiom kotów. Bośnia to pełen kontrastów kraj, o niezwykle burzliwej historii w której styka się wiele kultur i religii, ale jest naprawdę piękna i zdecydowanie niedoceniona.
Kijów. Stolica Ukrainy w zimowej, magicznej odsłonie. Wycieczka kompletnie nieplanowana, króciutka, bo aż jednodniowa, ale nad wyraz pozytywna. Zaskoczyła nas architektura. Zaskoczył nas klimat. Zaskoczyły nas też na pewno bardzo niskie ceny i absolutnie przepyszne, grzane, b i a ł e wino! Te krótkie odwiedziny w sercu Ukrainy zdecydowanie upłynęły pod znakiem grzańca i śniegu, za co jesteśmy po stokroć wdzięczni. Mimo napiętej sytuacji politycznej, okres przedświąteczny, przynajmniej dla nas, ludzi z zewnątrz był niezwykle przyjemny, przepełniony ogromną ilością nieodśnieżonych chodników i całkiem smacznego jedzenia, nie tylko z knajp, ale także z niezwykle przyjemnego ulicznego marketu bożonarodzeniowego. Najbardziej popularne zdały się być cudowne czebureki i...oczywiście grzane wino z dodatkiem chyba każdego zioła i przyprawy jakie świat widział. Dla odważnych, którzy nie zdążyli jeszcze zamarznąć, dostępna była karuzela wenecka i mini ciuchcia - niestety nie cieszył
Gorąca Kuba w lipcowym słońcu. Hawana, Viñales, Santa Clara, Sancti Spiritus, Trynidad, Cienfuegos i raz jeszcze Hawana . 14 dni niezapomnianej przygody w istnym wehikule czasu. Wyjazd na tę wyspę był, odkąd tylko pamiętam, jednym z moich największych marzeń, więc jestem niesamowicie szczęśliwa, że udało się je wreszcie spełnić.
Mariefred . Jedno z najpiękniejszych miejsc w okolicach Sztokholmu, przepełnione cudowną aurą oraz architekturą niczym z "Dzieci z Bullerbyn". Chwilami przypomina skansen, ale zdecydowanie nie daje uczucia przygnębienia i zawieszenia w czasie. Zabytki i nowoczesność dały radę spotkać się w pół drogi, dzięki czemu miasteczko pozostało niezwykle urokliwe. Mariefred technicznie rzecz biorąc nie jest miastem (mimo, że nim było w latach 1605-1970), bo liczy sobie tylko około 3750 mieszkańców, a zatem do uzyskania statusu brakuje mu ponad 6 tysięcy osób. Poprawnie będzie to więc tätort , czyli (ze szwedzkiego) "gęsto zabudowana miejscowość", licząca sobie co najmniej 200 mieszkańców, ale z uwagi na walory historyczne często w dalszym ciągu jest miastem nazywane. Mariefred położone jest bezpośrednio nad jeziorem Mälaren - trzecim do wielkości na terenie Szwecji. Na wjeździe wita nas niezwykle grubiutki Zamek Gripsholm o niezwykle ciekawej bryle i kolorystyce. Można
Komentarze
Prześlij komentarz